Wszystkie nasze marzenia mają szanse się spełnić, jeśli mamy odwagę je realizować

14:56 Z pasji z miłości 1 Comments

         Dziś mamy 21 września, dokładnie 12 miesięcy, 365 dni, 8 760 godzin, 525 600 minut, 31 536 000 sekund… tyle czasu upłynęło od chwili, kiedy w Katowickim Spodku zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego kończący finałowy mecz Mistrzostw Świat w siatkówce.  W wielkim finale reprezentacja Polski pokonała Brazylię i w ten sposób zdobyła drugi w historii tytuł Mistrza Świata, 40 lat po tym jak pod wodzą Huberta Jerzego Wagnera Polacy po raz pierwszy sięgnęli po ten tytuł.
         To miały być wyjątkowe mistrzostwa, nie tylko pod względem organizacyjnym, ale również sportowym. Już sam mecz otwarcia przeszedł do historii, mecz Polska – Serbia na Stadionie Narodowym obejrzało ponad 62 tyś. kibiców. Pierwszy raz miałam przyjemność obejrzeć coś tak wspaniałego. Będąc już na stadionie miało się wrażenie, że jest się na hali, człowiek w ogóle nie miał wrażenia, że to stadion. A potem moment, na który czekali wszyscy kibice zgromadzeni na Stadionie Narodowym, 62 tyś. ludzi odśpiewało a capella Mazurka Dąbrowskiego, ciarki same pojawiały się na plecach, to było wspaniałe. Uważam, że każdy powinien, choć raz w życiu przeżyć coś takiego.
       Z Warszawy Polacy przenieśli się do Wrocławia, gdzie rozegrali pierwszą fazę turnieju, w której zmierzyli się z Argentyną, Wenezuelą, Australią oraz Kamerunem. Tym ostatnim udało się nawet ugrać z Polakami seta, za co ich trener obiecał im … piwo.  Mecze Polaków w tej fazie turnieju mecze miałyśmy przyjemność oglądać w loży VIP, we własnym mieszkaniu przed telewizorem. Reprezentacja Polski razem z Argentyną, Serbią, Australią awansowała do kolejnej fazy, w której Polacy swoje mecze rozgrywali w Łodzi. Tym razem nie mogło nas zbraknąć na trybunach Atlas Areny.
           Razem z Roja na Atlas Arenę zawitałyśmy dopiero 13 września, na meczu Polska – Iran, który Polacy wygrali po niesamowitej walce okupionej kontuzją naszego kapitana, Michała Winiarskiego. To był niesamowity mecz, Polacy prowadzili już 2:0 w setach, żeby przegrać kolejne dwa. Siedząc na trybunach hali denerwowałam się tak jakbym to ja była na boisku. Takich emocji jak w piątym secie dawno nie przeżyłam, po dreszczowcu nasi siatkarze pokonali Iran, a ja cieszyłam się razem z nimi.

              Kolejnego dnia Polacy zmierzyli się z reprezentacją Francji, to musiał być szczególny mecz dla pary naszych trenerów, grać przeciwko swoim rodakom. Już chwilę przed tym meczem obie drużyny wiedziały, że mają zapewniony awans do kolejnej fazy turnieju, więc grały już tylko o pierwsze miejsce w grupie, które wywalczyła Francji, mimo naszej wygranej. 

        Chwilę po zakończeniu spotkania odbyło się losowanie grup trzeciej fazy turnieju.  Jeśli ktoś myślał, że będzie teraz łatwiej, to się pomylił, Polska znalazła się w grupie razem z Brazylią i Rosją. Do awansu do półfinału wystarczyło TYLKO pokonać aktualnego wówczas Mistrza Świata i Mistrza Olimpijskiego, niewykonane, nasi siatkarze chyba wykreślili to słowo ze swojego słownika. Mecz Polska – Brazylia oglądałam w domu, stresując się podwójnie, zacinającą się transmisję i grą Polaków, niepotrzebnie, mecz Polska – Brazylia zakończył się wygraną naszych siatkarzy. Kolejne stracie, to była nie tylko walka na boisku, ale także po za nim. Ten mecz oglądałam już na Atlas Arenie. Najgłośniej wygwizdany hymn, najgłośniejsi kibice na świecie, najmniej lubiana reprezentacja, takimi słowami można opisać ten mecz. To była niesamowita walka, dwa wygrane sety dawały nam awans. Po 30 minutach to nasi siatkarze cieszyli się z awansu do najlepszej czwórki turnieju, a cała hala odśpiewała im głośne dziękujemy.

        Po Łodzi przyszła kolej na mekkę polskiej siatkówki, Katowicki Spodek. Półfinał z Niemcami miał być tylko przystawką przed daniem głównym, bowiem nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że reprezentacja Polski nie awansuje do wielkiego finału. Po emocjonującej walce, to nasi siatkarze cieszyli się z awansu do finału, a tam czekała już wielka Brazylia.
     21 września, ten dzień zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiej siatkówki. Pierwszy set przypominał finał sprzed ośmiu lat, kiedy to Polacy pod wodzą Raula Lozano przegrali finałowe stracie z wielką Brazylią Bernardo Rezende.  To był najlepszy okres brazylijskiej siatkówki.  Osiem lat później to my możemy się cieszyć ze złotego medalu Mistrzostw Świata wywalczonego na polskiej ziemi.

Pozdrawiam,
Mili

1 komentarze :

Wielkie korporacje czy mniejsze manufaktury - idealny pomysł na produkt, który każdy chce mieć

08:40 Z pasji z miłości 2 Comments

                 W znacznej mierze do pisania kolejnych postów inspiruje nas życie i inni ludzie oraz historię związane z meczami. Patrząc na pracę innych staramy się jak najwięcej nauczyć. Podziwiamy ludzką determinacje i dążenie do celu. Dziś rozpoczynamy  cykl "Wielkie korporacje czy mniejsze manufaktury - idealny pomysł na produkt, który każdy chce mieć". Będzie on dotyczył produktów związanych ze sportem, a oferowanych przez małe "przedsiębiorstwa".
                 Mam nadzieję że przed nami i Wami, wiele ciekawych rozmów i artykułów, które napiszemy z przyjemnością. Bo poznawanie  nowych ludzi jest jak podróż, która nigdy się nie kończy. Na pierwszy ogień, czeka Was rozmowa z Karoliną - założycielką Go Hard or Go Home, jeśli jeszcze nie widziałyście produktów tej marki to zapraszamy do lektury.



1. Skąd pomysł na nazwę „Go hard or go home”? Kto lub co było inspiracją?

Inspiracją było – samo życie... Krótko i na temat?  Całe życie sport był mi bardzo bliski, nie raz dostawałam w tyłek na boisku, wybijałam palce, grałam z chłopakami bo tak – moim zdaniem- ma się silnego przeciwnika i trzeba włożyć więcej wysiłku w to co się robi...Wtedy po latach największa nagroda? Wygrywać z facetami i widzieć jak ich to denerwuje.
Albo jesteś silna, zagryzasz zęby  i walczysz albo wracaj sobie do domu i płacz do poduszki.

Również nazwa firmy odnosi się do tego co przeżył mój brat (często robi projekty napisów dla nas) – w wieku 18 lat zaczął grać w Resovii, bardzo ciężki treningi, mecze,wyjazdy, studia prawnicze... To co on miał na barkach to jest naprawdę coś ciężkiego a zarazem uczyło życia. Jako jedyny siatkarz Resovii ukończył z resztą studia prawnicze co wymagało przeogromnego wysiłku z jego strony.
W 2008 roku w barwach Resovii zajął 4. miejsce w turnieju Final Four Challenge Cup. W tym samym roku został powołany do kadry B Reprezentacji Polski oraz potem w 2009 . W sezonie 2008/2009 został srebrnym a w 2009/2010 brązowym medalistą mistrzostw Polski.
 
2. Jak powstają Wasze produkty? Jest to pomysł po burzy mózgów czy każdy z pracowników może zrealizować swoje projekty, czy też ściśle trzymacie się pomysłu klientów?

Czasami coś co mi "urywa pupę" innym się nie podoba (patrz koleżanki z ekipy, szefowi albo nasi fani i fanki). Innym razem totalnie zwariowany projekt i jak ja to mawiam " im bardziej pokręcony" tym lepszy :) - okazuje się strzałem w 10tkę!
Pomysły klientów – co do tego zawsze staramy się mieć w głowie od razu wizję i jeżeli są to nasi stali klienci to oni nam od razu ufają – każą robić " po naszemu" i zazwyczaj zawsze jest  niespodzianka i radocha bo do końca nie wiedzą jak to wyjdzie. Potem jak piszą: "Jest lepiej niż sobie wyobrażałam" – My mówimy : "Yeep, punkt dla nas :)"
Ja kocham sobie robić napisy takie życiowe – mobilizujące. Ostatnio nawet na etui od komórki sobie zrobiłam :D ale to już jest zboczenie zawodowe :))  Reszta z ekipy lubi takie wredne napisy o tematyce złośliwej :) Jest takie przysłowie: "Szewc w dziurawych butach chodzi" – ale ono nas nie dotyczy :) Nawet nasze dzieciaki mają w szafach swoje własne projekty – bardziej lub mniej mądre – ale to był ich wybór i my to szanujemy  :)

3. Skąd wziął się pomysł by to klienci wymyślali hasła na bluzy/bluzki itp.? Czy uważa Pani że personalizowanie odzieży czy też biżuterii jest symbolem ucieczki przed masówką?
Chęcią indywidualizmu, nie bycia kolejną kopią z sieciówki?

Jesteśmy bardzo nieliczną  firmą, która sama robi napisy, nie posługuje się drukarniami albo innymi takimi instytucjami. Robimy napisy nie sitodrukiem a folią flex . To kolejny plus dla nas.
Pomysł na to żeby każdy sobie mógł sam decydować co chce mieć na swoim ciuchu wziął się ... również z życia. Będąc osobą, która zawsze chciała mieć coś innego, nie znosiłam jak pół szkoły latało w tym samym co ja. Zawsze musiałam kombinować, szukać czegoś niepowtarzalnego na internecie, po szmateksach czy w Lublinie, gdzie na wakacje zawsze zabierała nas mama. W odwiedziny do rodziny... a kończyło się siedzeniem na boiskach i lataniem po sklepach a nie z dziadkami :) Ale oni to rozumieli i to jest piękne :)
Nasza firma chce zrozumieć klienta i dlatego daje mu pole do popisu. Może wybierać z naszych projektów albo sam coś zmajstrować i nam to opisać, namalować a my już zajmiemy się resztą :)
Jesteśmy ludźmi. Tyle tylko, że każdy tak naprawdę ma swój rozum, lubi coś innego i to środowisko w jakim żyjemy i przebywamy ma na nas największy wpływ. Są ludzie którzy nie mają potrzeby wyrażania się poprzez ubrania, to zazwyczaj właśnie klienci sieciówek.
Są też tacy, którzy – tak jak ja będą czekać na sweter (z ogromnym królikiem Bugs'em) 2 miesiące zanim z Chin mi przypłynie. I nie chodzi o to, że z Chin a o to, że gdzieś go zobaczyłam i zagnieździł mi się w głowie do tego stopnia, że po prostu MUST HAVE.
Ludzie, którzy mają odrobinę kreatywności we krwi chcą kreować swój wizerunek przez ciuchy.
Ubrania- takie zwykłe rzeczy a zarazem niezwykłe. Czasami od jednego głupiego t-shirtu zaczyna się nowa znajomość... ostatnio na spotted czytałam post: Szukam chłopaka w tej koszulce, było dodane foto a na nim od tyłu facet w koszulce z napisem JEZUS i numer 33.
Padłam :D

4. Jak Pani myśli, dlaczego duża część produktów jest o tematyce sportowej?

Bo kochamy sport, staramy się zrozumieć ludzi , którzy też to kochają. I to jest piękne. Tylko z miłości rodzą się piękne rzeczy... tak jak i najlepsze projekty napisów :)

5.  Jaki zrobiliście najbardziej „odjechany” projekt który sprawił Wam najwięcej radości?


Hahaha. Odjechany? Sporo tego. Ale numer 1 to chyba napis na buzie dla diakona: Bóg jest ze mną....
a pod szyją majstrowałyśmy na bluzie coś a'la koloratka :D Wyszło miodzio :)
A co sprawiło najwięcej radości  - to naprawdę każde foto od klientek, każda wiadomość, że są zadowolone no i ... Siatkarze z reprezentacji, którzy nie raz mówili , że podobają się im nasze projekty :) Również piłkarz - Karol Linietty z Lecha Poznań latający w naszych bluzach :D
W Telewizji jak mecze oglądamy i jak widzimy klientki w naszych ciuchach – pach jedną – dwie – trzy – ooo patrz kolejna :D i tak wyliczamy :) Czasami to jest przyjemniejsze niż samo oglądanie siatki :D



6. Co było dla Pani największym sukcesem?

Aż się łezka w oku kręci bo to ciężkie pytanie... Chyba to, że robię w życiu to co sprawia mi frajdę i jest równocześnie moją pracą :)

7. Na Waszym profilu facebookowym  „Go hard or go home” możemy znaleźć mnóstwo konkursów, czy to jeden z filarów reklamy Waszych produktów?

Konkursy są na prawdę często. Robimy je dobrowolnie, mając w głowie słowa: "karma wraca" ... patrząc na to, że przez ponad 2 lata zebrałyśmy ponad 40 tysięcy realnych, prawdziwych ludzi u nas na profilu – wydaje mi się, że to jest właśnie dzięki tym konkursom oraz temu, że w pewnym sensie ludziom się chyba ( oby:) ) mam nadzieję, podoba to co robimy.

8. Co jest dla Was najbardziej satysfakcjonujące w pracy i tworzeniu nieszablonowych projektów?

Że klientka, która chce np: coś osobistego mieć na bluzie albo motto życiowe – za każdym razem jak ubierze tą bluzę i popatrzy na to, to w głowie zadzwoni dzwoneczek i albo przypomni sobie z czym jest związany ten napis albo zaciśnie zęby i będzie dawać z siebie wszystko ( bo taką rolę mają motywujące hasła:)
A jeżeli ktoś jej powie, że ma godną bluzę to kolejny punkt niepisany dla nas :)

9. Jakie macie plany na przyszłość? Może nowe produkty? Skarpetki?

Plany...Wariaty nie planują :) ... Trzeba czasami być wariatem,  płynąć pod prąd a nie z nim, robić coś co inni uważają za szaleństwo – wierząc że robi się dobrze. Z czasem utwierdzasz się w przekonaniu, że droga jaką wybrałaś jest słuszna.

Nie lubimy planów bo wolimy spontany, czasami mamy tak, że coś jest zaplanowane a okazuje się,ze ta robi to... tamta się wzięła za projektowanie czegoś innego a tu jest pińcet rzeczy ważniejszych ale, że akurat ma się umysł taki jak reaktor, że się nie da go uspokoić tylko zawsze kilka procesorów działa to najlepiej jest pobuforować ( jak to mówimy).
I to jest tutaj najważniejsze.
Bardzo, bardzo dziękujemy założycielce Go hard or go home za współpracę w I odcinku cyklu. Dla nas to była prawdziwa przyjemność i debiut w prowadzeniu rozmowy/wywiadu na odległość.
Oceńcie sami. Zapraszamy do komentowania.
A Wy posiadacie produkty Go Hard or Go Home? Galerie produktów znajdziecie na fejsbukowym profilu tutaj. Wszystkie ceny znajdziecie tutaj
Go hard or go home organizuje konkursy w których można wygrać firmowe produkty. Odzież jest personalizowana, jeśli macie pomysly na bluze/bluzke itp napiszcie do Go hard or go Home, na pewno zrealizują Wasze marzenia.
Dziękuje bardzo właścicielce galerii artystycznej przy ulicy Tuwima 31 w Łodzi, która pozwoliła nam zrobić zdjęcia na terenie galerii.



Post nie jest w żaden sposób sponsorowany.
Pozdrawiamy
Mili & Roja

2 komentarze :

16 września. PAMIĘTAMY.

00:38 Z pasji z miłości 0 Comments

Ten dzień będzie zawsze tak wyglądać. Ci którzy Go znali, tego dnia odczuwają coś w rodzaju połamania serca. Choć minęło już 10 lat, ja ten dzień pamiętam jak dziś. Widzę przed oczyma obrazy z wypadku... Wciąż zadaje sobie pytanie: "czemu???" i czekam na odpowiedź.
Dla mnie był po prostu siatkarzem Reprezentacji Polski, dla innych przyjacielem, mężem, synem, wnukiem... Moja wyobraźnia nie potrafi ogarnąć tego, jakich uczuć doświadczyli wtedy najbliżsi Arka Gołasia.
Wiem tylko jedno, gdy ktoś odchodzi, bezpowrotnie umiera jakaś cząstka nas. Tracimy kawałek serca, duszy... Nauczona doświadczeniem, wiem że po każdym odejściu jesteśmy po prostu inni. Jak by coś z nas ulatywało. Są momenty w życiu każdego człowieka, kiedy rozrywa nas od środka, a serce podchodzi do gardła. Wtedy wiemy że czujemy życie boleśnie, ale czujemy. Cierpienie jest częścią życia i choć to banał to wszyscy wiemy że prawdziwy....
Ja pamiętam Arka skaczącego do bloku, uśmiechniętego... Jego uśmiech był po prostu ciepły...


 Pozostało nam pamiętać i pielęgnować pamięć o tym NIEZWYKŁYM SIATKARZU.
Arku PAMIĘTAMY I PAMIĘTAĆ BĘDZIEMY!!!



"Nie umiera ten, kto żyje w pamięci żywych"
A Wy jak wspominacie Arka? Jak pamiętacie 16 września?


Do zobaczenia Arku!
Pozdrawiam
Roja

Źródło zdjęć: Zasoby internetu. Facebook Czerwono na białym.

0 komentarze :

PUCHAR ŚWIATA już wkrótce.

14:11 Z pasji z miłości 0 Comments

Pierwsza z przepustek do IO wiedzie przez Japonię. W kraju kwitnącej wiśni Polacy zmierzą się z zespołami z całego świata. Najbardziej wyczerpujący turniej sezonu rozpoczyna się 8 września i potrwa do 23 września. Dokładny terminarz wraz z godzinami (czasu polskiego) znajdziecie poniżej:





Wszystkie mecze nadawane będą na PolsatSport i PolsatSportNews, gdzie również możecie liczyć na powtórki. 2 pierwsze zespoły dostają bilety do Rio.

Co mówią statystyki...

Polacy zmierzą się z reprezentantami krajów, które w rankingu FIVB zajmują od 2 do 27 pozycji.


Ale pamiętajmy że to nie liczby, a ludzie grają na boisku.
Oto statystyki z poszczególnymi krajami w meczach MŚ,LŚ , ME, PŚ, IO za czasów trenera Anastasiego i trenera Antigi.


To co pojedziemy do Rio czy nie?
Będziecie obserwować przebieg turnieju? Nas niestety ogranicza praca i połowy meczów nie obejrzymy. Możemy liczyć na Was? A gdyby zabrakło Wam motywacji, oto moje prodakszyn:


A tak relacjonują swój pobyt w Japonii nasi siatkarze na instagramie:

Pozdrawiam
Pełna nadziei
Roja
ps. zdjęcia z instagrama Piotra Gacka i Karola Kłosa. Materiały przygotowane na podstawie fivb.com. Statystyki meczów z rywalami dokonała Mili.

0 komentarze :