Wielkie korporacje czy mniejsze manufaktury - idealny pomysł na produkt, który każdy chce mieć

08:40 Z pasji z miłości 2 Comments

                 W znacznej mierze do pisania kolejnych postów inspiruje nas życie i inni ludzie oraz historię związane z meczami. Patrząc na pracę innych staramy się jak najwięcej nauczyć. Podziwiamy ludzką determinacje i dążenie do celu. Dziś rozpoczynamy  cykl "Wielkie korporacje czy mniejsze manufaktury - idealny pomysł na produkt, który każdy chce mieć". Będzie on dotyczył produktów związanych ze sportem, a oferowanych przez małe "przedsiębiorstwa".
                 Mam nadzieję że przed nami i Wami, wiele ciekawych rozmów i artykułów, które napiszemy z przyjemnością. Bo poznawanie  nowych ludzi jest jak podróż, która nigdy się nie kończy. Na pierwszy ogień, czeka Was rozmowa z Karoliną - założycielką Go Hard or Go Home, jeśli jeszcze nie widziałyście produktów tej marki to zapraszamy do lektury.



1. Skąd pomysł na nazwę „Go hard or go home”? Kto lub co było inspiracją?

Inspiracją było – samo życie... Krótko i na temat?  Całe życie sport był mi bardzo bliski, nie raz dostawałam w tyłek na boisku, wybijałam palce, grałam z chłopakami bo tak – moim zdaniem- ma się silnego przeciwnika i trzeba włożyć więcej wysiłku w to co się robi...Wtedy po latach największa nagroda? Wygrywać z facetami i widzieć jak ich to denerwuje.
Albo jesteś silna, zagryzasz zęby  i walczysz albo wracaj sobie do domu i płacz do poduszki.

Również nazwa firmy odnosi się do tego co przeżył mój brat (często robi projekty napisów dla nas) – w wieku 18 lat zaczął grać w Resovii, bardzo ciężki treningi, mecze,wyjazdy, studia prawnicze... To co on miał na barkach to jest naprawdę coś ciężkiego a zarazem uczyło życia. Jako jedyny siatkarz Resovii ukończył z resztą studia prawnicze co wymagało przeogromnego wysiłku z jego strony.
W 2008 roku w barwach Resovii zajął 4. miejsce w turnieju Final Four Challenge Cup. W tym samym roku został powołany do kadry B Reprezentacji Polski oraz potem w 2009 . W sezonie 2008/2009 został srebrnym a w 2009/2010 brązowym medalistą mistrzostw Polski.
 
2. Jak powstają Wasze produkty? Jest to pomysł po burzy mózgów czy każdy z pracowników może zrealizować swoje projekty, czy też ściśle trzymacie się pomysłu klientów?

Czasami coś co mi "urywa pupę" innym się nie podoba (patrz koleżanki z ekipy, szefowi albo nasi fani i fanki). Innym razem totalnie zwariowany projekt i jak ja to mawiam " im bardziej pokręcony" tym lepszy :) - okazuje się strzałem w 10tkę!
Pomysły klientów – co do tego zawsze staramy się mieć w głowie od razu wizję i jeżeli są to nasi stali klienci to oni nam od razu ufają – każą robić " po naszemu" i zazwyczaj zawsze jest  niespodzianka i radocha bo do końca nie wiedzą jak to wyjdzie. Potem jak piszą: "Jest lepiej niż sobie wyobrażałam" – My mówimy : "Yeep, punkt dla nas :)"
Ja kocham sobie robić napisy takie życiowe – mobilizujące. Ostatnio nawet na etui od komórki sobie zrobiłam :D ale to już jest zboczenie zawodowe :))  Reszta z ekipy lubi takie wredne napisy o tematyce złośliwej :) Jest takie przysłowie: "Szewc w dziurawych butach chodzi" – ale ono nas nie dotyczy :) Nawet nasze dzieciaki mają w szafach swoje własne projekty – bardziej lub mniej mądre – ale to był ich wybór i my to szanujemy  :)

3. Skąd wziął się pomysł by to klienci wymyślali hasła na bluzy/bluzki itp.? Czy uważa Pani że personalizowanie odzieży czy też biżuterii jest symbolem ucieczki przed masówką?
Chęcią indywidualizmu, nie bycia kolejną kopią z sieciówki?

Jesteśmy bardzo nieliczną  firmą, która sama robi napisy, nie posługuje się drukarniami albo innymi takimi instytucjami. Robimy napisy nie sitodrukiem a folią flex . To kolejny plus dla nas.
Pomysł na to żeby każdy sobie mógł sam decydować co chce mieć na swoim ciuchu wziął się ... również z życia. Będąc osobą, która zawsze chciała mieć coś innego, nie znosiłam jak pół szkoły latało w tym samym co ja. Zawsze musiałam kombinować, szukać czegoś niepowtarzalnego na internecie, po szmateksach czy w Lublinie, gdzie na wakacje zawsze zabierała nas mama. W odwiedziny do rodziny... a kończyło się siedzeniem na boiskach i lataniem po sklepach a nie z dziadkami :) Ale oni to rozumieli i to jest piękne :)
Nasza firma chce zrozumieć klienta i dlatego daje mu pole do popisu. Może wybierać z naszych projektów albo sam coś zmajstrować i nam to opisać, namalować a my już zajmiemy się resztą :)
Jesteśmy ludźmi. Tyle tylko, że każdy tak naprawdę ma swój rozum, lubi coś innego i to środowisko w jakim żyjemy i przebywamy ma na nas największy wpływ. Są ludzie którzy nie mają potrzeby wyrażania się poprzez ubrania, to zazwyczaj właśnie klienci sieciówek.
Są też tacy, którzy – tak jak ja będą czekać na sweter (z ogromnym królikiem Bugs'em) 2 miesiące zanim z Chin mi przypłynie. I nie chodzi o to, że z Chin a o to, że gdzieś go zobaczyłam i zagnieździł mi się w głowie do tego stopnia, że po prostu MUST HAVE.
Ludzie, którzy mają odrobinę kreatywności we krwi chcą kreować swój wizerunek przez ciuchy.
Ubrania- takie zwykłe rzeczy a zarazem niezwykłe. Czasami od jednego głupiego t-shirtu zaczyna się nowa znajomość... ostatnio na spotted czytałam post: Szukam chłopaka w tej koszulce, było dodane foto a na nim od tyłu facet w koszulce z napisem JEZUS i numer 33.
Padłam :D

4. Jak Pani myśli, dlaczego duża część produktów jest o tematyce sportowej?

Bo kochamy sport, staramy się zrozumieć ludzi , którzy też to kochają. I to jest piękne. Tylko z miłości rodzą się piękne rzeczy... tak jak i najlepsze projekty napisów :)

5.  Jaki zrobiliście najbardziej „odjechany” projekt który sprawił Wam najwięcej radości?


Hahaha. Odjechany? Sporo tego. Ale numer 1 to chyba napis na buzie dla diakona: Bóg jest ze mną....
a pod szyją majstrowałyśmy na bluzie coś a'la koloratka :D Wyszło miodzio :)
A co sprawiło najwięcej radości  - to naprawdę każde foto od klientek, każda wiadomość, że są zadowolone no i ... Siatkarze z reprezentacji, którzy nie raz mówili , że podobają się im nasze projekty :) Również piłkarz - Karol Linietty z Lecha Poznań latający w naszych bluzach :D
W Telewizji jak mecze oglądamy i jak widzimy klientki w naszych ciuchach – pach jedną – dwie – trzy – ooo patrz kolejna :D i tak wyliczamy :) Czasami to jest przyjemniejsze niż samo oglądanie siatki :D



6. Co było dla Pani największym sukcesem?

Aż się łezka w oku kręci bo to ciężkie pytanie... Chyba to, że robię w życiu to co sprawia mi frajdę i jest równocześnie moją pracą :)

7. Na Waszym profilu facebookowym  „Go hard or go home” możemy znaleźć mnóstwo konkursów, czy to jeden z filarów reklamy Waszych produktów?

Konkursy są na prawdę często. Robimy je dobrowolnie, mając w głowie słowa: "karma wraca" ... patrząc na to, że przez ponad 2 lata zebrałyśmy ponad 40 tysięcy realnych, prawdziwych ludzi u nas na profilu – wydaje mi się, że to jest właśnie dzięki tym konkursom oraz temu, że w pewnym sensie ludziom się chyba ( oby:) ) mam nadzieję, podoba to co robimy.

8. Co jest dla Was najbardziej satysfakcjonujące w pracy i tworzeniu nieszablonowych projektów?

Że klientka, która chce np: coś osobistego mieć na bluzie albo motto życiowe – za każdym razem jak ubierze tą bluzę i popatrzy na to, to w głowie zadzwoni dzwoneczek i albo przypomni sobie z czym jest związany ten napis albo zaciśnie zęby i będzie dawać z siebie wszystko ( bo taką rolę mają motywujące hasła:)
A jeżeli ktoś jej powie, że ma godną bluzę to kolejny punkt niepisany dla nas :)

9. Jakie macie plany na przyszłość? Może nowe produkty? Skarpetki?

Plany...Wariaty nie planują :) ... Trzeba czasami być wariatem,  płynąć pod prąd a nie z nim, robić coś co inni uważają za szaleństwo – wierząc że robi się dobrze. Z czasem utwierdzasz się w przekonaniu, że droga jaką wybrałaś jest słuszna.

Nie lubimy planów bo wolimy spontany, czasami mamy tak, że coś jest zaplanowane a okazuje się,ze ta robi to... tamta się wzięła za projektowanie czegoś innego a tu jest pińcet rzeczy ważniejszych ale, że akurat ma się umysł taki jak reaktor, że się nie da go uspokoić tylko zawsze kilka procesorów działa to najlepiej jest pobuforować ( jak to mówimy).
I to jest tutaj najważniejsze.
Bardzo, bardzo dziękujemy założycielce Go hard or go home za współpracę w I odcinku cyklu. Dla nas to była prawdziwa przyjemność i debiut w prowadzeniu rozmowy/wywiadu na odległość.
Oceńcie sami. Zapraszamy do komentowania.
A Wy posiadacie produkty Go Hard or Go Home? Galerie produktów znajdziecie na fejsbukowym profilu tutaj. Wszystkie ceny znajdziecie tutaj
Go hard or go home organizuje konkursy w których można wygrać firmowe produkty. Odzież jest personalizowana, jeśli macie pomysly na bluze/bluzke itp napiszcie do Go hard or go Home, na pewno zrealizują Wasze marzenia.
Dziękuje bardzo właścicielce galerii artystycznej przy ulicy Tuwima 31 w Łodzi, która pozwoliła nam zrobić zdjęcia na terenie galerii.



Post nie jest w żaden sposób sponsorowany.
Pozdrawiamy
Mili & Roja

2 komentarze :

  1. Mam bluzę i kilka koszulek-są świetne :D
    http://oczymakibica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Głównym założeniem powstawania blogów jest dzielenie się wiedzą. Fajnie, że ten jest taki naszprycowany.

    OdpowiedzUsuń