Wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają...
Bardzo długo mnie nie było, wybaczcie, nawał pracy......Pewnie jeszcze długo bym się nie pojawiła, ale okazja ku temu nadarzyła się w to niedzielne popołudnie, zupełnie niespodziewanie, w chwili gdy cały świat walczy z wirusem, w świecie sportu pojawiła się informacja, która mnie osobiście, nie tyle co zaskoczyła, ale wręcz zszokowała.
Karierę zaczynał w rodzinnym mieście, tam został dostrzeżony przez ówczesnego trenera Skry Bełchatów, Ireneusza Mazura i trafił do zespoły Skry Bełchatów, której potęga się dopiero rodziła. Młody zawodnik nie od razu zdobył zaufanie kolegów z zespołu, swoją przydatność drużynie i umiejętności musiał udowodnić na boisku i zrobił to najlepiej jak mógł, prowadząc drużynę do Mistrzostwa Polski, rozpoczynając w ten sposób Złotą Erę w historii klubu.
Mariusz Wlazły to Skra Bełchatów, Skra Bełchatów to Mariusz Wlazły, takie stwierdzenie ostatnio coraz częściej pojawia się w mediach i prasie. To nie jest jednak przesada, bo jak inaczej można powiedzieć o kimś kto praktycznie całą swoją karierę spędził w jednym klubie, zmieniali się trenerzy, sztab, jedni zawodnicy odchodzili, jedni przychodzili do klubu, a on był tam zawsze. Zarówno Wlazły dał dużo Skrze jak i ta dała dużo jemu, bo gdyby nie On to nie byłoby tych wszystkich sukcesów, bo bez wątpienia był jednym z głównych budulców wielkiej ery zespołu. Gdyby nie Skra Mariusz nie maiłby gdzie ich osiągać. W tamtych czasach Skra była jednym z najbardziej profesjonalnych klubów w Polsce.W czasach kiedy wszytko, nawet w sporcie kręci się wokół pieniędzy, a przywiązanie do barw klubowych jest towarem deficytowym, Mariuszowi należy się szacunek za wierność żółto-czarnym barwom przez 17 lat.
Prze lata gry pojawiało się wiele głosów krytyki, które zarzucały mu brak ambicji, chęci rozwoju, strach przed wyjazdem do innej ligi, że w Bełchatowie ma jak pączek w maśle, że wszyscy na niego dmuchają i chuchają, z prezesem Piechockim na czele. Tak naprawdę Mariusz w Bełchatowie przez te wszystkie lata gry podnosił swoje umiejętności, uczył się od kolegów z zespołu, z którymi grał, jak i od trenerów, z którymi miał przyjemność współpracować, czy to w klubie czy to w reprezentacji, a Ci byli z najwyższej półki.
Nie będę się tutaj rozpisywać o jego osiągnięciach, bo zabrakło by mi miejsca. Dla mnie, jak pewnie dla większości kibiców wiadomość o zmianie klubu przez Mariusza była szokiem, którego się nie spodziewałam. Odkąd oglądam siatkówkę Wlazły zawsze był na bosku w żółto - czarnych barwach, ciężko będzie mi się przyzwyczaić do nowych barw. Bardziej się spodziewałam ogłoszenia końca kariery niż tego, że odejdzie ze Skry. Nie jeden siatkarz grający na pozycji atakującego w jego wieku jest już na siatkarskiej emeryturze, a on jeszcze gra i gra na najwyższym poziomie, czego inni mogą mu zazdrościć.
* Źródło, Internet
Pozostaję tylko pytanie gdzie teraz będzie można oglądać Wlazłego na boisku, oby to nie było tylko gdzieś daleko, podroż do pięknego Gdańska czemu nie, bardzo lubię to miasto. W Kędzierzynie jeszcze nie byłam, wyprawa na południe Polski byłaby czymś nowym., a może stolica, przynajmniej blisko do Warszawy :)
Mariuszowi życzę dużo zdrowia, radości z gry i 10 Mistrzostwa Polski. Do zobaczenia na hali :)
Pozdrawiam,
Mili
0 komentarze :