Wielcy ludzie nie rodzą się wielkimi, tylko się nimi stają...

10:02 Z pasji z miłości 0 Comments

Witajcie, 

Bardzo długo mnie nie było, wybaczcie, nawał pracy......Pewnie jeszcze długo bym się nie pojawiła, ale okazja ku temu nadarzyła się w to niedzielne popołudnie, zupełnie niespodziewanie, w chwili gdy cały świat walczy z wirusem, w świecie sportu pojawiła się informacja, która mnie osobiście, nie tyle co zaskoczyła, ale wręcz zszokowała.


Pewien znany trener piłki nożnej udowodnił kiedyś, że określenie "święta krowa" w sporcie nie istnieje, doprowadzając do odejścia po 16 latach gry dla Realu Madryt, ikony i legendy klubu, Ikera Casillasa. Czasami te legendy odchodzą same, czasami delikatnie namawiani przez władze klubu, takich nazwisk jest bardzo dużo, Andres Iniesta, Xaxi, jeszcze inni całe swoje życie spędzili w jednym klubie, jak Carles Puyol czy Ryan Giggs. Myślałam, że ten zawodnik będzie jak Ci ostatni, cała seniorska kariera spędzona w jednym klubie. Niestety, w to niedzielne popołudnie cały siatkarski świat w Polsce obiegła informacja, że Mariusz Wlazły kończy swoją przygodę ze Skrą Bełchatów. 

Karierę zaczynał w rodzinnym mieście, tam został dostrzeżony przez ówczesnego trenera Skry Bełchatów, Ireneusza Mazura i trafił do zespoły Skry Bełchatów, której potęga się dopiero rodziła. Młody zawodnik nie od razu zdobył zaufanie kolegów z zespołu, swoją przydatność drużynie i umiejętności musiał udowodnić na boisku i zrobił to najlepiej jak mógł, prowadząc drużynę do Mistrzostwa Polski, rozpoczynając w ten sposób Złotą Erę w historii klubu.



Mariusz Wlazły to Skra Bełchatów, Skra Bełchatów to Mariusz Wlazły, takie stwierdzenie ostatnio coraz częściej pojawia się w mediach i prasie. To nie jest jednak  przesada, bo jak inaczej można powiedzieć o kimś kto praktycznie całą swoją karierę spędził w jednym klubie, zmieniali się trenerzy, sztab, jedni zawodnicy odchodzili, jedni przychodzili do klubu, a on był tam zawsze. Zarówno Wlazły dał dużo Skrze jak i ta dała dużo jemu, bo gdyby nie On to nie byłoby tych wszystkich sukcesów, bo bez wątpienia był jednym z głównych budulców wielkiej ery zespołu. Gdyby nie Skra Mariusz nie maiłby gdzie ich osiągać. W tamtych czasach Skra była jednym z najbardziej profesjonalnych klubów w Polsce.W czasach kiedy wszytko, nawet w sporcie kręci się wokół pieniędzy, a przywiązanie do barw klubowych jest towarem deficytowym, Mariuszowi należy się szacunek za wierność żółto-czarnym barwom przez 17 lat. 




Prze lata gry pojawiało się wiele głosów krytyki, które zarzucały mu brak ambicji, chęci rozwoju, strach przed wyjazdem do innej ligi, że w Bełchatowie ma jak pączek w maśle, że wszyscy na niego dmuchają i chuchają, z prezesem Piechockim na czele. Tak naprawdę Mariusz w Bełchatowie przez te wszystkie lata gry podnosił swoje umiejętności, uczył się od kolegów z zespołu, z którymi grał, jak i od trenerów, z którymi miał przyjemność współpracować, czy to w klubie czy to w reprezentacji, a Ci byli z najwyższej półki.

Nie będę się tutaj rozpisywać o jego osiągnięciach, bo zabrakło by mi miejsca. Dla mnie, jak pewnie dla większości kibiców wiadomość o zmianie klubu przez Mariusza była szokiem, którego się nie spodziewałam. Odkąd oglądam siatkówkę Wlazły zawsze był na bosku w żółto - czarnych barwach, ciężko będzie mi się przyzwyczaić do nowych barw. Bardziej się spodziewałam ogłoszenia końca kariery niż tego, że odejdzie ze Skry. Nie jeden siatkarz grający na pozycji atakującego w jego wieku jest już na siatkarskiej emeryturze, a on jeszcze gra i gra na najwyższym poziomie, czego inni mogą mu zazdrościć. 

* Źródło, Internet


Dla mnie zawsze pozostanie jednym z ulubionych siatkarzy jakich miałam przyjemność oglądać, i moja sympatia się nie zmieni mimo zmiany przynależności klubowej. Od niego zaczęła się moja przygoda z kibicowaniem tej wspaniałej dyscyplinie sportu. Obawiam się tylko jednego, że nadejdzie kiedyś taki moment, że Ci z którymi zaczynałam przygodę z kibicowaniem siatkówce przestaną już grać, a Mariusz jest jednym z ostatnich, których mogę jeszcze podziwiać na boisku.

Pozostaję tylko pytanie gdzie teraz będzie można oglądać Wlazłego na boisku, oby to nie było tylko gdzieś daleko, podroż do pięknego Gdańska czemu nie, bardzo lubię to miasto. W Kędzierzynie jeszcze nie byłam, wyprawa na południe Polski byłaby czymś nowym., a może stolica, przynajmniej blisko do Warszawy :) 

Mariuszowi życzę dużo zdrowia, radości z gry i 10 Mistrzostwa Polski. Do zobaczenia na hali :)


Pozdrawiam,
Mili

0 komentarze :