Jeden krok bliżej w drodze do siatkarskiego nieba...

21:44 Z pasji z miłości 0 Comments

Co się działo wczorajszego wieczoru na Narodowym, ciężko będzie to opisać słowami. Polscy kibice zgotowali Serbom prawdziwe piekło. Atmosferę na Narodowym określiłabym jednym słowem, NIESAMOWITA. Tego nie da opisać się słowami. Na długo przed rozpoczęciem meczu słychać było doping polskich kibiców. To był rekordowy wynik, jeszcze tylu ludzi nie oglądało meczu siatkówki, w jednym miejscu. Kibice się postarali i stworzyli niesamowite widowisko, które zapadnie w pamięci siatkarzy, i wszystkich, którzy mieli przyjemność to obejrzeć, z trybun stadionu,lub przed telewizorem. Siatkarze zgodnie twierdzą, że to co mieli przyjemność zobaczyć na Narodowym zrobiło na nich kolosalne wydarzenie, a pod niektórymi ugięły się kolana,kiedy wchodzili na Stadion, podczas prezentacji, kiedy tłum 62 tysięcy ludzi bił brawo.

Wczorajszego wieczoru pożegnano legendę polskiej siatkówki, siatkarza,  który w swojej kilkunastoletniej przygodzie z kadrą, rozegrał w niej 450 meczy, co powoduje, że jest absolutnym rekordzistą pod względem występów w kadrze, występował we wszystkich edycjach Ligii Światowej, od 1998 - 2008 roku. Kapitan, najlepszy zawodnik Mistrzostw Europy w 2009, bohater meczu Polska-Rosja na Mistrzostwach Świata 2006, Piotrek Gruszka. Kibice na Narodowym zgotowali mu owacje na stojąco, dziękując mu za te lata, które poświęcił reprezentacji. Na trybunach dało się słyszeć, najpierw Piotrek Gruszka, Piotrek, a potem jeszcze głośniejsze Dziękujemy. Każdy zawodnik chciałby żegnać się z kadrą przy takim aplauzie.
To wtedy już po raz kolejny  na stadionie zawrzało, a kibice pokazali na co ich stać. Serbowie mieli czego się bać, przy takim dopingu Polacy nie mogli przegrać tego meczu.

Potem przyszła chwila na, którą czekali wszyscy, tradycji stało się zadość, hymn narodowy a capella odśpiewało 62 tysiące kibiców. Przeżycie niesamowite, każdy powinien przeżyć coś takiego . Tego jeszcze nigdzie nie było, a potem rozpoczął się mecz,który dostarczył nam nie mniej emocji. 



Początek meczu w wykonaniu Polaków był dosyć nerwowy, przez to Serbom udało się zdobyć kilka punktów przewagi, jednak naszym szybko udało się zremisować, a potem samemu wyjść na prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu. Pierwszy set dla Polski, co dodało im pewności siebie, poczuli się pewniej, ich gra zaczęła się układać. Paweł Zagumny świetnie kierował grą Polaków. 

Drugi set to kontynuacja dobrej gry biało - czerwonych. Serbowie mieli problemy z przyjęciem naszej zagrywki, co ograniczało im możliwości gry kombinacyjnej, często milił się Atanasijević, przez co punkty szły na konto Polaków. Po 25 minutach na tablicy widniał wynik 2:0 w setach dla naszej reprezentacji.

Trzeci set był dokończeniem tego co było nieuniknione, Polacy pokonali Serbów do 18,  i w ten sposób wygrali cały mecz 3:0 (25:19; 25:18; 25:18). Serbscy siatkarzy nie mieli argumentów, żeby przeciwstawić się dobrze grającym Polakom, popełniali dużo błędów w zagrywce i ataku, nie mogli przedrzeć się przez szczelny blok Polaków, którzy tego dnia świetnie czytali grę rywali.

W całym meczu świetnie spisywał się Michał Winiarski, obok Pawła Zagumnego, najlepszy zawodnik na boisku. Ten drugi świetnie kierował grą Polaków, zaś ten pierwszy świetnie spisywał się w przyjęciu  i ataku. Do tego Mariusz Wlazły dokładał punkty atakiem, a środkowi rzadko kiedy dali się blokować z krótkiej.  Polacy w całym meczu świetnie zagrali w obronie, broniąc w niesamowitych sytuacjach. Na koniec siatkarze mogli usłyszeć gorące brawa, które były podziękowaniem a wygraną, a z trybun słychać było głośne Dziękujemy.

To dopiero pierwszy mecz, więc nie popadajmy w zachwyt, ale nie da się ukryć, że gra Polaków napawa optymizmem przed kolejnymi spotkaniami. 

Siatkarzom życzę dobrej gry, a nam kibicom, kolejnych, równie niezapomnianych widowisk,  co to na Stadionie Narodowym, obyśmy 21 września tak świetnie bawili się w Spodku, na meczu finałowym, ale do tego jeszcze daleka droga, a mecz z Serbami, był tylko początkiem tej ścieżki, ale początkiem jakiego nawet nie wyśnilibyśmy w najlepszych snach. 

Mili.

P.S. Kolejną notkę napisze już Roja, bo mnie już tu trochę za dużo.




0 komentarze :